Ruletka na odcinku

Zdarzyło wam się kiedyś jechać malowniczą, leśną, nieuczęszczaną szosą, która nagle rozszerza się do rozmiarów autostrady (tyle że bez namalowanych kresek i zieleni pośrodku) i wygląda jak nie przymierzając pas startowy? Który jest całkowicie pusty?



W okolicy, w której bywam w celach rekreacyjnych jest takie miejsce. Wyjeżdżasz z kameralnego miasteczka, mijasz nieliczne wiejskie chaty, wjeżdżasz do lasu, podziwiasz grę świateł w koronach drzew, odprowadzasz wzrokiem przebiegające sarny, aż tu nagle ulica przybiera rozmiar boiska piłkarskiego z dodatkowymi powierzchniami po bokach, jakby na potrzeby gigantycznych bramek z olbrzymimi siatkami.

Prowadzę auto i pierwsze, co mówię do męża na widok tej niezmierzonej połaci asfaltu, to:

- Driftujemy? - Na mojej twarzy maluje się szelmowski uśmiech.

- A umiesz? - pyta mąż.

Nie odpowiadam. Za to mój uśmiech znika.

Po chwili mój mąż dodaje:

- Ale na takim odcinku to możesz przyciąć, co nie?

No więc przycinam. To znaczy zmieniam prędkość ze ślimaczej na żółwią, co z mojej strony jest po prostu szaleństwem. Gdyby Jeremy Clarkson widział jak prowadzę, nie nazywałby już Jamesa Maya Kapitanem Powolniakiem. No chyba że dla mnie załatwiłby stopień Generała. Tak czy inaczej prędkość, którą za namową męża osiągam na pustej szosie / pasie startowym, nie jest do końca podręcznikowa.

Taki to ze mną ambaras, że nie cierpię prowadzić auta i wielki ze mnie cykor. Jadę jak ostatnia zawalidroga, w tempie wozu drabiniastego, i myślę, że nawet święci, którzy jadą za mną, odświeżają dawno zapomniany repertuar inwektyw. Poza tym ukułam teorię, że gdybym nazbierała punktów i jakimś trafem straciła prawo jazdy, nigdy więcej nie udałoby mi się / nie chciałabym go znów zrobić.

Dojeżdżamy na miejsce. Oddajemy się błogiemu relaksowi. Po jakimś czasie dociera do nas reszta ekipy.

Kolega wyskakuje z auta i relacjonuje wydarzenia ostatnich chwil.

- Słuchajcie! Wjeżdżam na pas startowy i od razu cisnę. Patrzę, a tu policjant z suszarką. Pośrodku lasu normalnie! Patrzę, a ja mam 160 na liczniku! Policjant tylko odprowadza mnie wzrokiem. Nie zatrzymuje. Tym razem mi odpuszcza.

Słuchamy oniemiali. Kręcimy głową z niedowierzaniem. Gratulujemy koledze szczęścia.

Zadowolony kolega zastanawia się:

- Myślicie, że jaki dostałbym mandat za przekroczenie prędkości?

Nieśmiały głos z tłumu podsuwa:

- Myślimy, że straciłbyś prawo jazdy.

Ukradkiem patrzę na męża. Milczymy. 

Zapada kurtyna.

Ps. Miejsce, które opisałam nazywa się fachowo drogowym odcinkiem lotniskowym. Jest takich odcinków w Polsce 21. Przynajmniej według oficjalnych danych. Taki odcinek szosy służy za polowe lotnisko dla samolotów wojskowych. Jest to pozostałość po Układzie Warszawskim na wypadek konfliktu zbrojnego. Ponoć w tej chwili jedyny czynny odcinek (tj. pozbawiony niebezpiecznych kolein i dziur) znajduje się w okolicy Szczecina i pochodzi z lat trzydziestych. DOL budowany jest również na Autostradzie A4. 

Zdarzyło wam się kiedyś jechać drogowym odcinkiem lotniskowym? Przyciąć? A może nawet podriftować? ;-) 

Wpadnij też na FB fanpage K.A. Kowalewska

Komentarze

  1. Zdarzyło się jechać tym koło Szczecina. Nie przycięłam, bo przemiły kierowca z naprzeciwka ostrzegł przed policjantem z suszarką;)
    Wniosek jest taki, że te pasy lotniskowe w okresie pokoju służą do nabijania policyjnej kiesy:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! No chyba że trafisz w odpowiedni slot! Hahaha :-)

      Usuń
  2. W celu depnięcia polecam autostradę między Gorzowem Wielkopolskim i Szczecinem. Często ją przemierzam i zawsze mam wrażenie, że zbudowali ją wyłącznie dla mnie, bo nigdy nie spotkałam tam żywej duszy. Zdarzało nam się zatrzymywać, jak to bywa z dzieckiem na pokładzie, na potrzebę i czułam się dość straszno na opustoszałym parkingu przy tej autostradzie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, takie propozycje to nie do mnie.
      Ale wczoraj przeżyłam szok, jak jechałam z Grodziska do Warszawy starym szlakiem raszyńskim. Czas przejazdu skrócił się O POŁOWĘ! Oprócz tego, że nie poznałam okolicy.

      Usuń
  3. PROWADZISZ SAMOCHÓD, GENERALE??!! Uuuuuu, czyli robisz postępy. Zamelduj, kiedy zaczniesz jeździć metrem bez biletu tudzież przechodzić na czerwonym. Chyba się pofatyguję, żeby zobaczyć na własne oczy :) Bo nie uwierzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zdarza mi się prowadzić już chyba od 2 lat. Ale z gapą to nie przejdzie ☺ Z czerwonym to widziałaś, że w W i L są inne realia 😉

      Usuń
    2. No zdarza mi się prowadzić już chyba od 2 lat. Ale z gapą to nie przejdzie ☺ Z czerwonym to widziałaś, że w W i L są inne realia 😉

      Usuń

Prześlij komentarz

Zanim skomentujesz, zapoznaj się z zasadami bloga :-)

Popularne posty