Londyn i jego ludzie, czyli totalnie nieobiektywne wspomnienia ze stolicy pewnego królestwa

Londyn kojarzy się z czarnymi taksówkami, czerwonymi budkami telefonicznymi, The London Eye, Tower Bridge, Tamizą, Trafalgar Square, 10 Downing Street, Buckingham Palace, Globe - teatrem szekspirowskim, Tate Modern Gallery i cała masą zabytków i miejsc, o których czytałam w podręcznikach do kultury i historii brytyjskiej.

Mnie Londyn kojarzy się z ludźmi. Całą masą rdzennych mieszkańców i jeszcze większą liczbą imigrantów z niezliczonymi historiami. Przede wszystkim kojarzmy mi się jednak z pewną rodziną, która zaprosiła mnie do siebie i zgodziła się pokazać "swój" Londyn. Dzięki wspólnym spacerom i wycieczkom, ciekawym opowieściom, ich ulubione miejsca stały się także moimi.

A oto, co zarejestrowały nasze aparaty, czyli Londyn i okolice subiektywnie, z mapą i bez. Bez planu, bez stresu, z niekończącymi się rozmowami i odkrywaniem tego, co najlepsze w nowych przyjaciołach.

Wizyta w Londynie była po części przygodą literacką. Miałam tu przeżyć swój pierwszy wieczór autorski z okazji wydania Pijanego skryby. Miałam też po raz pierwszy w życiu spotkać się oko w oko z moją pisarską przyjaciółką - Zuzą, która ugościła mnie tak wspaniale, że wciąż od nowa przyzwyczajam się do warszawskiej codzienności. 

Oczekiwanie na spotkanie. Tak sobie je wyobrażam. Zatrzymujesz się, pogrążasz w myślach. Machinalnie wpatrujesz się w rozkład jazdy pociągów, autobusów, myśląc, czy wszystko zagra, czy się polubimy, czy będziemy miały o czym rozmawiać, czy nie okażemy się osobami z dwóch różnych światów:

Wszelkie obawy okazały się bezpodstawne. Dla mnie to przyjaźń od pierwszego wejrzenia. Dla niej... próba przełamania się i pokazania na zdjęciu swojego wizerunku. Wciąż nad tym pracujemy :-)

Pierwsze chwile w Londynie to przede wszystkim moja fascynacja jego graficznością:


To próba ukazania go w niebanalny sposób. 

Tu, usiłując wytłumaczyć Zuzie planowany fortel, czyli że zamierzam zrobić zdjęcie londyńskiego oka oczami innego fotografa, przekonałam się, że czasem trzeba uważać, kogo zamierzasz wykorzystać do swoich celów. Akurat trafiłam na Polaka, który usłyszał każdy detal mojego niecnego planu :-)


Nie obyło się bez ujęć klasycznych. Katedry św. Pawła, Tamizy:

Choć w wyjątkowo wietrzny dzień zabytki najlepiej oglądało się z pokładu piętrusa.
W czasie subiektywnego spaceru po Londynie najbardziej smakowały mi tylne uliczki:

Oraz babeczka z kurczakiem popijana cydrem w Parcel Yard Pub:

Przyłapywałam Londyńczyków w typowych i nietypowych sytuacjach:


 Raz ja robiłam zdjęcia innym, raz inni robili zdjęcia mnie:
(gdy robię zdjęcia :-))

(i gdy wyglądam jak pies puli :-))

Podczas wizyty w księgarni, wczułyśmy się w klimat konkursu na opowiadanie "Mocne uderzenie", w którym obie zamierzamy wziąć udział. Dziwne, że moje na co dzień wytrzeszczone oczy, tym razem wyglądają na półprzymknięte ;-)

"Mocne uderzenie" przeżyłyśmy wręcz na własnej skórze. 
Wpakowałyśmy się do kolejki linowej nad Tamizą, rozkołysanej jak karuzela, kompletnie ignorując szalejący nad Londynem huragan. Całe szczęście, że znam kawały-rzeki i że się nie poddaję, pomimo spalonej puenty. Inaczej skupiłybyśmy się tylko na tym, jak bardzo wagonik zawieszony sto metrów nad Tamizą kołysze się z prawej na lewą. Zdjęcie O2 arena to jedno z niewielu, które udało mi się zrobić z wysokości.

Kolejny dzień i kolejne mocne wrażenia związane z pobytem nad klifami Beachy Head i Seven Sisters.


Porywy bezlitosnego wiatru szalały nad wodą i nie pozwalały nam spokojnie ustać.


 A trzeba było uważać, zwłaszcza nad ścianą samobójców:

Doczekaliśmy się jednak chwili sielankowej pogody:


Mogliśmy więc wracać usatysfakcjonowani.

W drodze powrotnej towarzyszył nam utwór, który zawsze będzie kojarzył mi się z wycieczką do Londynu, z Zuzą i Miłoszem. Przysypiałam już na tylnej kanapie auta, gdy Zuza włączyła płytę i uraczyła mnie wspaniałym kawałkiem. Uchyliłam powiekę i półprzytomnym głosem zapytałam:
Co to?
Tobie, czytelniku, nie podpowiem :-) Sam musisz posłuchać tutaj

Na koniec pełnego wrażeń dnia zdecydowaliśmy się na pełen wrażeń wieczór gier:
Z grami jest ciekawie. Towarzyszą ci w dzieciństwie, a potem zupełnie o nich zapominasz. Wracasz do nich po kilku dekadach, kiedy już się wyszalejesz i wypijesz swoje wanny piwa. I nagle okazuje się, że to świetna rozrywka, przez którą zarywasz noc ;-)

Finał londyńskiej wyprawy zapowiadał się niezwykle. Oto o 19:00 w siedzibie POSK miał odbyć się Wieczór Twórczości Wszelakiej. Na wydarzenie zaprosiła nas jego organizatorka - Teresa. Serdecznie dziękuję za przyjęcie do grona londyńskich twórców wszelakich :-)

Przybyliśmy i nie rozczarowaliśmy się. Gwiazdą wieczoru był Janusz Finder. Ja wystąpiłam jako support, ale podobała mi się ta rola. Jak na pierwszy raz, debiut, jeśli chodzi o mówienie o własnej książce, było fajnie. Oprócz czytania fragmentu własnej powieści, miałam zaszczyt przysłuchiwać się twórczości nieznanych poetów. Doświadczyłam również czegoś, co przypominało literacki slam i było  widowiskowe. Pomimo tego, że niezbyt dobrze znam się na poezji, bardzo podobały mi się wiersze satyryczne Artura Wielgusa oraz uczuciowe, kobiece wiersze niejakiej Aliny. Jeśli chodzi o te ostatnie, obiecuję oddzielną notkę.

Na zdjęciu, oprócz mnie, śliczna blondynka Beata, której wieczoru autorskiego możecie spodziewać się niebawem, stojący obok Beaty Artur, o którego wierszach wspominałam powyżej, z prawej Janusz, gwiazda wieczoru, prywatnie partner Aliny, oraz Teresa, która umożliwiła mi udział w tej przygodzie. 

Na zdjęciu brakuje Zuzanny, ale jest szansa, że w styczniu ujrzymy ją w tym samym otoczeniu, bowiem wróbelki ćwierkają, że i ona zaczaruje publiczność fragmentem swojego opowiadania.

Ale jak to mówią, "first things first", czyli najpierw musimy udać się z Zuzą na herbatkę o piątej. I to już niedługo w Warszawie!

Na zakończenie londyńskich opowieści, pozwól, przyjacielu, że przeczytam ci pewien list. Jest to mój list do ciebie. Napisałam go przed chwilą w moim ulubionym fioletowym kolorze. Właśnie wrzucam go do skrzynki.

W życiu można mieć ogromnego pecha. Uwierz mi, wiem, co to znaczy mieć wspaniałe plany i przeżyć wielkie rozczarowanie. To bardzo boli i na zawsze pozostaje w sercu.

Chciałabym ci coś poradzić. Pamiętaj wtedy o ludziach. Pamiętaj o wszystkich wspaniałych osobach, których ścieżki przecięły się z twoimi.

Piszę relację słowno-fotograficzną z Londynu i jestem wzruszona. Mam przed oczami cztery sytuacje z ostatniego tygodnia, w których najważniejszą rolę odegrali ludzie. Wzrusza mnie, że pomimo pecha, mam jednocześnie dużo szczęścia. Szczęścia do spotykania dobrych ludzi.

Powiem konkretnie: dziękuję. Z całego serca dziękuję.

1. Dziękuję grupie, którą poznałam podczas Wieczoru Twórczości Wszelakiej w Londynie, zwłaszcza Teresie, Arturowi, Januszowi, Beacie, Józefie. Za otwarte ramiona.

2. Dziękuję Zuzie, Miłoszowi i Mieciowi za odstąpienie wygodnego łóżka i za to, że w ich domu poczułam się tak swobodnie jak w swoim własnym. Dziękuję im za milion innych rzeczy, które dla mnie zrobili, a których zwyczajnie nie potrafię opisać.

3. Dziękuję Oli za to, że powiedziała, że tęskni.

4. Dziękuję też Maniusiowi. Za to, że po mnie przyjechał, że ogrzał auto, że kupił orzeszki solone i przywitał mnie pięknym prezentem. Jemu dziękuję przede wszystkim.

Dzięki takim sytuacjom i takim ludziom jesień przestaje być mglista i ponura, a staje się ciepła i pełna kolorów.

Wyobraź sobie, drogi przyjacielu, jak wyglądałaby moja lista ważnych osób, gdyby dołączyli do niej ci, o których myślałam w ubiegłym tygodniu, miesiącu czy roku. Prawdopodobnie nie miałaby końca.

Ale wiesz, co? Mam lepszy pomysł. Zamiast czytać w nieskończoność o ludziach, których nie znasz, stwórz własną listę. I podziękuj. Powiedz, za co. I zrób to osobiście.

(zdjęcia Kasia i Zuza)

Komentarze

  1. Kasiu, czysto technicznie: świetny tekst, niepotrzebne obawy, posługujesz się piórem niczym brzytwą :-) Chylę czoła przed blogerskim talentem i autorytetem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, anonimowy czytelniku. Chyba wiem, kim jesteś ;-)

      Usuń
  2. Znakomity tekst, świetne fotografie, dużo ciepła i serdeczności w Twoich słowach, życzę powodzenia w realizacji wszelkich planów, które masz, oby dobra passa na spotykanie wspaniałych ludzi trwała nieprzerwanie :) szczęścia raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Myślę, że wspaniałe osoby przede mną... już niebawem... w styczniu :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zanim skomentujesz, zapoznaj się z zasadami bloga :-)

Popularne posty