Pamiątka po babci
Moja
babcia dożyła sędziwego wieku w swoim domku dla czterech rodzin, z podwórkiem,
na którym zaanektowała aż trzy miejsca na ogródki. Pamiętam malwy, margarytki,
lilie, nagietki i bratki. Pamiętam wakacje w metalowej balii, na słońcu, hamak
z koca i sałatki z trawy. Pamiętam, jak przenosiłam winniczki, żeby nie właziły
na chodnik. Pamiętam monotonne terkotanie maszyny do szycia i pochyloną nad płótnem
babcię.
Kiedy
zmarła, byłam w innym miejscu. W pracy, w mieście, u progu kariery, u progu
miłości. Rodzice zajęli się rozmontowywaniem jej mieszkania, wystawianiem
mebli, rozdawaniem opuszczonych przedmiotów ludziom, którym były one potrzebne.
Zrobili dużo dobrego. Kołdrą, poszewką, obrusem, ręcznikiem uszczęśliwili niejedną
osobę w potrzebie.
Zabrali
tylko to, co pozwalało pamiętać o babci. Porcelanowy dzbanek w kwiaty.
Nigdy
nie weszłam do mieszkania babci, by zobaczyć ogołocone ściany. Wolałam pamiętać
je jako pełne bibelotów, widzieć w wyobraźni biały kredens, szafę
trzydrzwiową z kolorowymi sukienkami, które sama sobie szyła, toaletkę z
poznaczonym starością lustrem, okrągły stół i krzesła z miękkimi poduszkami.
Moją lalkę o imieniu Niespodzianka, projektor slajdów, pierwsze klocki z literami
i statek, który rozkładał się po otwarciu książki.
-
Masz, pamiątka po babci - powiedziała raz moja mama i rzuciła w moją stronę
paczkę żelków haribo.
Oprócz
tego, że babcia szyła jak w transie i codziennie stawiała przede mną talerz
jagodzianek, znana była z tego, że nosiła w kieszeni cukierki, mentosy albo
żelki. W kieszeni płaszcza trzy-czwarte. Oczywiście uszytego własnoręcznie. Żelki,
które dostałam, czekały na swoją kolej. Rozdawała je wszystkim dookoła. Zawsze
miała zapas.
Nie
śmiałam ich tknąć. Włożyłam do szuflady w kuchni. Ilekroć wyciągałam widelec
albo łyżkę, myślałam o babci.
Pewnego
dnia, gdy się obudziłam, usłyszałam jak osoba, z którą mieszkałam,
szeleści opakowaniem. Otworzyłam oczy i zamarłam. Wkładał do ust żelka. Żelka
mojej babci. Był już w połowie paczki.
Rozpłakałam
się.
Spytał,
co się stało.
Powiedziałam.
Odparł, że odkupi.
Odkupi…
Jak można odkupić żelki babci?
To,
co udało się ocalić, zamknęłam z powrotem w szufladzie i bezwzględnie zakazałam
dotykać. Sprofanowane żelki nadal przypominały babcię, ale oprócz wspomnień,
pozostawiły jakąś zadrę. To głupie, prawda? Żelki. Ale były jedyną pamiątką.
Żelki
przepadły gdzieś przy przeprowadzce. Tamta osoba już ze mną nie mieszka. Nie,
nie z powodu żelek. Ja się zmieniłam, on się zmienił.
Babcia
pozostaje w pamięci niezależnie od tego, czy trzymam w szufladzie jakikolwiek
związany z nią przedmiot. Po prostu jest. Tyle chwil z nią przeżyłam, że dałoby
się wypełnić ocean wspomnień.
Ostatnio
sprzątałam w szafce. Przeglądałam pudełka ze szpargałami. Nie, nie znalazłam
otwartej paczki haribo. Znalazłam coś innego. Dwa zdjęcia obok siebie, wiekową
ręką wciśnięte w okładkę przerobioną z reklamy leków. Na reklamie napis „mój
najdroższy skarb”. A obok zdjęć odręcznie "Pamiątka ode mnie. GS." Na
stemplu na kopercie widniała data 26 sierpnia 2005 r.
Babcia
umarła w pierwszych dniach listopada. Nie chciała jechać z nami na wszystkich świętych. Źle się czuła.
Okładkę z reklamy leków z napisem "mój najdroższy skarb" trzymam na biurku. Bez obaw, że ktoś ją sprofanuje. Nie TEN ktoś.
Przykryłam kalendarzem, bo nie byłabym w stanie oglądać jej codziennie. A tak,
uchylam kartkę styczeń, kwiecień, sierpień i widzę dwa zdjęcia: ja i moja mama,
w tym samym wieku, mamy mniej więcej po osiem lat, wyglądamy identycznie.
Wyobrażam sobie babcię, gdy była dzieckiem. Ciekawe, czy wyglądała tak samo? Zastanawiam
się nad tym i znów jestem dzieckiem, w hamaku, w balii, na podwórku. Zza uchylonego
okna ze szprosami dobiega jednostajny terkot maszyny do szycia. Lato jest
ciepłe. Pod ścianą komórki czerwienią się kielichy malw.
Pamiątki
mogą zniknąć w najbardziej banalnych okolicznościach, lecz nie pozbawią nas zapamiętanych
obrazów, zapachów i dźwięków.
Niesamowite jest to, że przedmioty, na które nie zwracamy uwagi, czasami nas przeżyją. Paczuszka żelków przypominała Ci o babci, ale kiedy ich zabrakło, babcia dalej była z Tobą:)
OdpowiedzUsuńNo nie? W ogóle... żelki :-) Niewiarygodna rzecz. Wiesz, że nadal nie potrafię ich kupić bez nostalgii?
Usuń:) Zazdroszczę ci takiej dobrej babci. Na pamięć mojej własnej ciarki przechodzą mi po plecach!
UsuńMówisz? A myślałam, że z czasem w pamięci zostają tylko dobre dobre wspomnienia ;-)))
Usuń