Zawrotne tempo na tablicy nowej powieści

Prace nad tablicą mojej nowej powieści nabrały takiego tempa, że wyprzedziły mnie samą. Nie nadążam z projektowaniem scen i przepisywaniem ich na żółte karteczki. Jest ich tyle, że już widzę, że zakupiona wczoraj tablica korkowa 60x50 może okazać się niewystarczająca.

Chwytliwy tytuł jest, choć może ewoluować. Zastanawiam się nad skróceniem go do jednego słowa.

Miejsce akcji jest. Polska, południe Polski. Malowniczy zakątek. Do pokochania.

Akt pierwszy gotowy. Początek aktu drugiego gotowy. Ostatnia scena - gotowa. Stwierdzam, że fajnie jest żyć, wiedząc jak zakończą się losy moich bohaterów.

Mam już 8 pomysłów na sceny z aktu drugiego. Drugie tyle stoi w poczekalni, a będę musiała wybrać tylko te najbardziej krwiste.

Prace kreatywne dodają mi skrzydeł. Czuję, że mam trzy razy tyle energii, co zwykle. Wchodzę w pewien stan, w którym ledwo rejestruję codzienność wokół. A gdy przyjdzie mi do głowy kolejna scena, jestem gotowa zapomnieć o podsmażanej bułce, by iść nową scenę zapisać, zanim umknie. Doświadczenie nauczyło mnie, że nawet najlepsze sceny potrafią przepaść w zakamarkach pamięci, więc zapisuję je natychmiast.

Oto moja tablica w wersji sprzed chwili:


Komentarze

Prześlij komentarz

Zanim skomentujesz, zapoznaj się z zasadami bloga :-)

Popularne posty