Koń jak rozbita karawela w powieści McCarthy'ego
Cormac McCarthy to pisarz, który maluje słowem. Oszczędza słowa do tego stopnia, że każde jego zdanie wydaje się przemyślane w najdrobniejszym szczególe, pozbawione ozdobników, a jednak mówiące wiele, wszystko.
W powieści W ciemność dominuje mrok, przemoc, ból. Bohaterami kierują pierwotne instynkty, a skoro już o tym mowa, McCarthy umiejętnie pokazuje również przyrodę.
W jednej ze scen główna bohaterka Rinthy, przemierzają bezkresne terytoria Ameryki początku XX wieku, natyka się na taki widok:
Po chwili od strony wschodzącego słońca niemrawym cwałem nadbiegł drogą wielki, samotny koń, tak zmęczony, że trudno było poznać, co to za zwierzę. Rinthy kucnęła w krzakach i przyjrzała się, niewątpliwie był to jednak koń, wyłonił się jakby ze środka tarczy słonecznej, wychudzony, ale poza tym cały i zdrowy, i przepłynął obok niej niczym rozbita karawela. Żebra sterczały mu złowrogo pod skórą, był czarny, miał oszalałe spojrzenie, na grzbiecie niósł sfatygowane siodło, a strzemiona dyndały luźno po bokach, zastukał cicho kopytami na piaszczystej drodze i pobiegł dalej przed siebie, ogromny, wynędzniały i rozsierdzony, i po chwili jego tętent umilkł przy odległym akompaniamencie oklasków, rozbrzmiewających w wiecznie pustej sali.
Komentarze
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, zapoznaj się z zasadami bloga :-)