Pisarz Khaled Hosseini wrócił (prawie)

Ciężko powiedzieć coś o uchodźcach i nie spłycić problemu, zwłaszcza jeśli się jest jedynie statystyczną Kowal(ew)ską, która czyta i próbuje pisać książki. Dlatego ograniczę się do faktów związanych z najnowszą książką afgańskiego autora bestsellerów Khaleda Hosseiniego pt. Modlitwa do morza.

Modlitwa do morza

Ale od początku. Ci, którzy nie czytali książek Hosseiniego (są w ogóle tacy?), mogą kojarzyć film na podstawie powieści Chłopiec z latawcem o tym samym tytule. Jest to przejmująca opowieść o przyjaźni, zdradzie, poczuciu winy i możliwości odkupienia.

Na następną powieść I góry odpowiedziały echem autor kazał czekać czytelnikom aż cztery lata. Ta książka również okazała się bestsellerem, podobnie jak wydane sześć (!) lat później Tysiąc wspaniałych słońc.

Byłam jedną z osób, które przeoczyły jego twórczość, ale gdy już się o Hosseinim dowiedziałam, połknęłam jego książki w sekundę. No może trzy. Są naprawdę świetne. 

Z tego właśnie powodu ucieszyłam się na wieść, że Hosseini przerwał pięcioletnie pisarskie milczenie i znów coś wydał. Z tym milczeniem to całkowicie faceta nie rozumiem, bo skoro wydaje bestseller za bestsellerem, to dlaczego, do diaska, nie płynie na fali i nie pisze więcej książek? Ja byłabym zadowolona. Wszyscy jego wierni czytelnicy też.

Ale może dlatego autor nie pisze tyle, ile byśmy chcieli, bo zajmują go w życiu sprawy ważniejsze. Otóż Hosseini jest wysłannikiem dobrej woli UNHCR oraz założycielem Khaled Hosseini Foundation, która organizuje pomoc humanitarną dla Afgańczyków. I tutaj docieramy do sprawy zasadniczej, czyli jego najnowszego utworu Modlitwa do morza.

W bardzo krótkiej, ilustrowanej książeczce autor opowiedział dramatyczną historię trzyletniego syryjskiego uchodźcy (jego zdjęcie w 2015 roku obiegło cały świat), który utonął podczas próby ucieczki z pogrążonej w wojnie ojczyźnie. Narratorem jest ojciec, który, pochylony nad synem, opowiada o rodzinnym mieście kiedyś i dziś.

Książka jest bogato ilustrowana przez Dana Williamsa, którego prace znaleźć można m.in. w National Geographic, Rolling Stone i Wall Street Journal. Niestety Modlitwa do morza nie jest książką, na jaką czekają wierni czytelnicy Hosseiniego. Gdyby zebrać cały tekst na jednej kartce, nie wiem, czy zająłby połowę strony A4. Przeczytanie całości zajęło mi mniej więcej 5 minut. Szkoda. Trudno w tej sytuacji przeprowadzić jakąkolwiek analizę zawartości utworu. Dla mnie to jest zwyczajnie za mało, w sensie ilościowym, żeby wywołać głębsze emocje.

Wielbicieli autora, którzy wolą poczekać na pełnometrażowy powrót Hosseiniego, może zainteresować fakt, że autor przekazał całe honorarium za prawa autorskie do tej książki Agencji ONZ ds. Uchodźców oraz swojej Fundacji. Polski wydawca i dystrybutor przeznaczają całkowity zysk ze sprzedaży książki na wsparcie edukacji dzieci przebywających w ośrodkach dla osób ubiegających się o status uchodźcy. Może ta informacja stanowić będzie zachętę do zakupu książki.

Wpadnij też na FB FanPage K.A.Kowalewska


Komentarze

Popularne posty